Oswajanie klawiatury


04.10.2015

Pierwsze przesłuchania są dla kandydatów etapem prawdy. Twardy orzech do zgryzienia mają też jurorzy, którzy muszą ocenić nie tylko biegłość techniczną uczestników, ale też ich muzyczną i emocjonalną dojrzałość.

Wśród pianistów krąży powiedzenie: „pierwszy etap gra się na pewno”. Jest on najważniejszy z punktu widzenia uczestników, którzy muszą tak się zaprezentować, żeby mieć szansę przejść dalej. Wrażenie po pierwszym etapie pozostaje często w jurorach na cały konkurs i rzutuje na ich późniejsze oceny. Nie chcę przez to powiedzieć, że pierwszy etap jest najciekawszy, ale na pewno jest najważniejszy i najbogatszy. Kandydat musi udowodnić słuchaczom i jurorom, że zasługuje na miano wielkiego pianisty. Dlatego po pierwszych przesłuchaniach odpadnie aż połowa uczestników. Weźmy pod uwagę, że nie będzie wśród nich pianistów słabych: to jest 78 pieczołowicie wyselekcjonowanych artystów. Wszystkie wykonania będą na pewno znakomite. Ale konkurs jest nieubłagany, najmniejsze potknięcie może zaważyć na losach kandydata.

Co sprawdzają jurorzy w pierwszym etapie? Powiedziałbym, że czystą pianistykę kandydata. Po pierwsze – trzeba wykonać dwie etiudy, po jednej z kilku grup. Pierwsza wymaga od pianisty tego, co Stanisław Szpinalski nazywał biegalitasem. Drugą grupę młodzi pianiści nazywają z kolei „grupą śmierci”, dlatego, że obejmuje całe spektrum problemów pianistycznych. Są tu etiudy na podwójne dźwięki (tercje, oktawy), są też etiudy na skoki w akordach, jest etiuda „arpeggiowa”, jest Etiuda a-moll op. 10 nr 2, która teoretycznie polega na graniu gamy chromatycznej, ale trzecim, czwartym i piątym palcem, a towarzyszące dwudźwięki trzeba zagrać pozostałymi. W Etiudzie e-moll op. 25 nr 5 trzeba przede wszystkim ukazać ten sam temat w rozmaitym oświetleniu. Pierwsza grupa etiud pozwala sprawdzić, czy kandydat włada fortepianem. Druga – ukazuje artystę dojrzałego, który gra rzeczy trudne nie tylko technicznie, ale i muzycznie, który potrafi zróżnicować muzykę etiud.

Nokturny: jeśli ktoś nie czuje materii nokturnowej, trudno mu pretendować do miana chopinisty. Nic dziwnego, że utwór z tej grupy trzeba zagrać w pierwszym etapie. Jurorzy sprawdzają gatunek dźwięku, piękno kantyleny, frazy chopinowskiej, chopinowskiego rubata, które jest właściwie niewytłumaczalne dla kogoś, kto nie zetknął się z muzyką tego kompozytora. Do grupy nokturnowej zaliczono wolne etiudy, w których również kantylena odgrywa doniosłą rolę. W Etiudzie es-moll op. 10 nr 6 najistotniejsza jest wyprzedzająca epokę harmonika – te cudowne sekundowe opóźnienia!

W balladach, scherzach, Barkaroli oraz Fantazji są problemy techniczne, kantylenowe oraz związane z rubatem chopinowskim, a wszystko to w ramach jednej wielkiej formy. Jej zrozumienie jest rzeczą istotną. W etiudach i nokturnie każdy element był zawarty osobno, niejako w pigułce, tutaj jest wszystko naraz, w pojedynczym dużym utworze. Trzeba go właściwie skonstruować, zbudować narrację, zaplanować kulminację.

Są pianiści, którzy lubią duże formy, są też miniaturzyści. Dlatego w programie pierwszego etapu uwzględniono zderzenie form większych i miniatur. Można się wówczas upewnić, czy mamy do czynienia z pianistą szerokiego formatu, który jest w stanie udźwignąć formę, kantylenę, frazę i rubato chopinowskie, czy też z takim, który na przykład czuje się dobrze w etiudzie, ale już w nokturnie nie umie się odnaleźć emocjonalnie; lub zagrał dobrze nokturn, balladę zaś – bez wyczucia formy, jako zbiór kawałków-epizodów. Trzeba pamiętać, że ballada to opowieść epicka. Jak byśmy czytali powieść – nie zbiór esejów albo opowiadań. Często pianiści o tym zapominają. Powtarzam adeptom sztuki pianistycznej, że u Chopina koniec frazy jest początkiem następnej. Na tym polega piękno i zarazem trudność wielkich form Chopina.

Zapewne większość pianistów rozpocznie swój występ od nokturnu. Już kilka pierwszych dźwięków pozwala wyczuć klawiaturę i akustykę sali (która diametralnie się zmienia, kiedy na widowni pojawia się publiczność). Dlatego najbezpieczniej zacząć tą formą. Ma to również znaczenie psychiczne. Pianista, który wchodzi na estradę konkursową, ma pełną świadomość, że to występ jego życia. Mierzy się ze stresem, jakiego przeciętny człowiek w ogóle nie potrafi sobie wyobrazić: nie jest w stanie pojąć, jaki to wysiłek psychiczny i fizyczny. Pianista siada więc do fortepianu i w nokturnie może się zachwycić Chopinem, a z chwilą wpadnięcia w ten zachwyt zyska pewien komfort. Odnajdzie się w przestrzeni dźwiękowej. Odnajdzie fortepian, który jest jego sprzymierzeńcem, odnajdzie własnego Chopina, odnajdzie się w przyjaznej sali.

Karol Radziwonowicz

Artykuł z Gońca Chopinowskiego

X
Zaloguj się, aby móc dodawać do ulubionych.