Pianisto, poznaj siebie


15.10.2015

Choć Garrick Ohlsson jest często zapraszany do jury rozmaitych konkursów, na ogół odmawia. Dla Konkursu Chopinowskiego uczynił jednak wyjątek, mimo że nie uważa się za chopinistę – jego repertuar jest o wiele szerszy. Na co więc będzie zwracał uwagę jako juror?

„Moje kryteria są całkiem jasne. Biegłość techniczna, rozumiana nie tylko jako umiejętność szybkiego wykonania dużej liczby dźwięków, ale przede wszystkim jako sposób ich zinterpretowania. Inaczej mówiąc: w jaki sposób pianista rozumie przekaz Chopinowski, jak radzi sobie z niełatwą materią jego dzieła. Dźwięk. Co to jest dobry dźwięk? Pianiści nie są co do tego całkowicie zgodni, ale mniej więcej wiadomo, czym on jest. Będę poszukiwał pianistów, którzy nie są zapatrzeni w siebie, choć nie oczekuję, że pianista będzie zakapturzonym mnichem stojącym na straży «czystego Chopina» – zaangażowanie muzyka też jest ważne. Dzięki eliminacjom mamy pewność, że wszyscy uczestnicy są naprawdę dobrzy. Osiągnęli już bardzo wiele w swoim życiu artystycznym. Na tym Konkursie będę się więc rozglądał za kimś wyjątkowym, kimś, kto ma coś do powiedzenia, jest dobrym muzykiem, błyskotliwym pianistą, rozumiejącym muzykę i mającym to coś, co przyciąga uwagę. Oczekuję naprawdę wiele!”

Od 1970 roku rynek muzyczny bardzo się zmienił. Czterdzieści pięć lat temu było zaledwie kilka ważnych konkursów pianistycznych, między innymi Konkurs Chopinowski. Gdy ogłaszano laureata I nagrody któregokolwiek z nich, wzmianka ukazywała się na pierwszych stronach najpoważniejszych dzienników od Nowego Jorku po Tokio. Dziś to się już nie zdarza. „Sądzę, że jest za dużo konkursów pianistycznych” wzdycha Ohlsson. Zaraz jednak dodaje, że Konkurs Chopinowski jest wyjątkowy: „Kiedy przegląda się listę laureatów I nagrody, niemal każdy z nich rozwinął karierę pianistyczną; nie można tego powiedzieć o żadnym innym konkursie. To naprawdę robi wrażenie”. Co jest takiego niezwykłego w warszawskim konkursie?

„Sądzę, że istotną rzeczą jest monograficzność Konkursu Chopinowskiego. Inne konkursy są jak olimpijski wielobój, jak katalog. Trzeba zagrać niemal wszystko: Bacha, Mozarta, Beethovena, Strawińskiego… Warszawski konkurs jest bardziej wyrafinowany i skupiony na jednym temacie, ale pianista, który potrafi dobrze zagrać Chopina, da sobie radę niemal ze wszystkim, bo w muzyce Chopina jest wiele wątków obecnych w muzyce innych kompozytorów”.

Gdy rozmawiamy w garderobie Filharmonii Narodowej, po próbie do Koncertu Busoniego, zza ściany dobiegają dźwięki fortepianu – uczestnicy wybierają instrument spośród czterech dostępnych: steinwaya, yamahy, fazioliego albo kawai. Na ile ten wybór jest istotny? Sam Ohlsson nie jest kojarzony z jedną tylko marką, jego motto to vive la difference! W 1970 roku można było wybrać jeden z trzech instrumentów (spośród dwóch staeinwayów i bösendorfera), a decyzje młodych pianistów nie były wolne od kalkulacji. „Jako uczestnicy zadawaliśmy sobie pytanie, który z dwóch fortepianów Steinwaya bardziej spodoba się jury? Pamiętam, że z moim przyjacielem Emanuelem Axem doszliśmy do wniosku, że jury w istocie nie przywiązuje do tego wagi!”

Nasłuchujemy odgłosów z sali. Garrick Ohlsson zwraca uwagę, jak bardzo podobnie brzmią te instrumenty, przede wszystkim dlatego, że każdy pianista ma swój własny dźwięk, który potrafi odnaleźć na każdym fortepianie. Już kilkadziesiąt lat temu Ohlsson i Dichter zabawiali się w odgadywanie marki fortepianu po brzmieniu i było to niemal niemożliwe. Ale w XVIII i XIX wieku różnice w barwie i brzmieniu instrumentów były bardzo znaczące. „W czasach Mozarta istniała wiedeńska szkoła budowy fortepianów i były też instrumenty francuskie. Można je było rozróżnić zza zamkniętych drzwi. Ich dźwięk różnił się zasadniczo”.

Jurorzy będą musieli się wyzbyć swoich przyzwyczajeń albo wręcz uprzedzeń. „Wielu pianistów faworyzuje Steinwaya, bo uważa się go powszechnie za najlepszy instrument, który wyznaczył powszechnie obowiązujący standard. Ale to nie znaczy, że uważam steinwaye za lepsze na przykład od fortepianów Yamahy. Mam uszy otwarte. Jeżeli młody pianista wybierze instrument, który mi nie przypadnie do gustu, wciąż będę słuchał gry artysty.  Nie mogę go zbyć stwierdzeniem, że wybrał zły fortepian. Myślę, że członkowie jury są na to zbyt wyrafinowani!”. Problem zresztą nie dotyczy tylko wyboru fortepianu: „24 Preludia znów mogą być źródłem uprzedzeń. Jesteśmy tylko ludźmi, nie możemy całkiem zwalczyć naszych silnych odczuć. W tym przypadku mamy ryzyko nietrafienia w czyjeś gusty 24 razy.”

Konkurs w roku 1970 był inny, trzyetapowy, program był rozłożony inaczej. „Program tegorocznego Konkursu jest bardziej złożony niż za moich czasów i to zapewne dobrze. Ten program stawia przed uczestnikami różnorakie zadania i to jest bardzo ciekawe”. Na VIII Konkursie oprócz głównej nagrody Ohlsson otrzymał też nagrodę za najlepsze wykonanie mazurków – podchodzi do tej nagrody z ujmującą skromnością, nieledwie z zażenowaniem. Podkreśla arcypolski charakter tej formy i związane z nią trudności interpretacyjne: „Niestabilność emocjonalna, zmienność na przestrzeni ledwie kilku dźwięków”. Oba koncerty fortepianowe Chopina mają swoje zalety, ale łatwiej się zmierzyć z Koncertem e-moll: „f-moll jest bardziej osobisty, trudniej zrozumieć przebieg muzyki, w wyrazie ten utwór jest mniej błyskotliwy. Koncert e-moll, oczywiście, też jest bardzo osobisty, ale obiektywna błyskotliwość tego utworu pomaga”.

Zapytany o radę, której mógłby udzielić uczestnikom tegorocznego Konkursu, Garrick Ohlsson odpowiada: „Powiedziałbym: poznaj siebie. Trzeba wiedzieć, co się potrafi, trzeźwo oceniać swe umiejętności. Trzeba dobrać repertuar odpowiednio do swych możliwości. Żeby poczuć się w nim swobodnie, należy też wybierać wygodne dla swojej ręki tonacje”.

Krzysztof Komarnicki

 

Artykuł z Gońca Chopinowskiego 

X
Zaloguj się, aby móc dodawać do ulubionych.