Mazurek a-moll, przez monografistów wpisany na listę miniaturowych arcydzieł, rozpoczyna się tematem zrazu ściszonym i nieśmiałym, stopniowo ożywiającym się, który będzie powracał, a między jego powrotami rozbrzmiewać będzie muzyka jak gdyby z niego wywiedziona, choć odmienna w tonie i charakterze. Nowy temat w tonacji równoimiennej zdradza wyraźnie mazurowe zacięcie i rozbrzmiewa odważniej, z rozmachem. Lecz dopiero następny temat pełen chromatyzmów, brzmień dysonansowych i ostrych rytmów doprowadzi do zerwania tamy. Wraca muzyka początku, dalej zaś rozgrywa się misterium końca – koda. Wracają strzępy tematów i echa motywów, wraca wzburzenie i uciszenie, okrzyki i nostalgiczne pytania bez odpowiedzi.
Zdzisław Jachimecki zachwycił się „świeżością pomysłów” i „najwyższym wysubtelnieniem środków”. Ludwik Bronarski znalazł – w niektórych momentach – „brzmienia najpiękniejsze, jakie w ogóle wydobyć można z fortepianu”.