Klimat jesieni zabrzmiał w Walcu a–moll, jednym z trzech, które złożyły się na opus 34. „Cóż za kontrast – zadziwił się Iwaszkiewicz – Smutek i mglista beznadziejność”.
Walc ten ma charakter dość niezwykły, nazwano go nawet „melancholijnym”. Wraz z Walcem cis–moll z opusu 64 reprezentują tę odmianę gatunku, która jako valse triste lub valse lente zrobi karierę w drugiej połowie wieku u Czajkowskiego i Sibeliusa. Ów melancholijny zaśpiew nadaje utworowi ton podstawowy. Działa jak kotwica, punkt wyjścia i oparcia. Temat właściwy tańca odzywa się melodią dziwnie nieśmiałą, najpierw przerywaną, potem snującą się jakby bezwolnie. Jego dopowiedzenie wnosi na moment skoczność niemal ludową. Również i w Walcu a–moll w centrum utworu czeka nas największe zadziwienie i zachwycenie. Jawi się melodia o niezwykłej fortepianowej śpiewności, grana sostenuto – więc jakby z ociąganiem, w pogodnym A–dur. Dalej zaś ta sama melodia zmienia tryb, dynamikę i barwę, opada w zgaszone i przyciemnione a–moll.
Chopin lubił sam grywać Walca a–moll. Fryderyk Niecks zanotował zabawną anegdotę z utworem tym związaną, opowiedzianą mu przez Stefana Hellera. Otóż gdy spotkany kiedyś na ulicy Heller wyznał Chopinowi, że walc ten najwięcej mu się z walców Chopina podoba, ucieszony tym kompozytor zaprosił swego węgierskiego kolegę na śniadanie do Café Riche.