„Mogłoby się wydawać, że to harfa eolska” – pisał Robert Schumann o pierwszej z Etiud wydanych jako opus 25. Recenzja ukazała się w redagowanej przez Schumanna lipskiej gazecie muzycznej Neue Zeitschrift für Musik.
Etiuda As–dur – znana Mendelssohnowi i Schumannowi jeszcze przed jej wydaniem, podziwiana przez Henriettę Voigt, stanęła na czele dwunastu Etiud opus 25. Przynosiła rzeczywiście rozpylone w obłok brzmienie zmieniających się powoli akordów i tonacji, tworzących pastelowe tło dla śpiewu wznoszącego się równo i spokojnie ku kulminacji, by następnie opaść i rozpłynąć się w niematerialnym pianissimo.
Może zdziwić sposób, w jaki Chopin starał się u niektórych uczniów uzyskać efekt brzmieniowy, o jaki mu chodziło. Jan Kleczyński zanotował historyjkę przekazaną przez tradycję: „Niech pani wyobrazi sobie małego pastuszka – zwrócił się podobno Chopin do jednej ze swych uczennic przed przystąpieniem do gry – który przed nadciągającą burzą schował się do zacisznej groty. Z daleka szumi wiatr i deszcz, a on łagodnie gra na fujarce swoją melodię”.
Jako etiuda, czyli ćwiczenie pianistyczne, Etiuda As–dur ma za zadanie wyrobić sprawność melodyczną piątego palca prawej ręki. Ma on wyśpiewać melodię z dźwięków odrębnych, rzucanych w przestrzeń, mających złożyć się na całość sensowną i spójną.
Pierwsze dwie etiudy zbioru wpisał Chopin do sztambucha Marii Wodzińskiej (w roku 1836 w Dreźnie), w chwili oświadczyn.