Dopiero w dwa lata po Impromptu As–dur powstało impromptu następne, w Fis–dur. Pracował Chopin nad nim w Nohant, już po powrocie z Majorki, z trudem wracając do zdrowia. Różni się ono wyraźnie od pierwszego impromptu zarówno pod względem formy jak i charakteru. Mroczność i cień wypełniły tu bowiem część środkową, zaś wyróżniająca dla gatunku melodyczna arabeska pojawia się, choć nie od razu.
Utwór złożony jest z paru dziwiących się sobie momentów, ale wspaniale budujących całość. Łączy charaktery paru genrów i gatunków: impromptu, nokturnu, ballady, etiudy. Wobec braku określonej formy usiłowano nawet domyśleć się jakiegoś ukrytego (literackiego) wątku.
Po paru taktach „nastrojenia” narrację rozpoczyna melodia prosta, powoli i z zastanowieniem rozwijająca muzyczną opowieść [t.7–19]. Wątek urywa się jednak. Rozbrzmiewa najpierw chorał – cichy, skupiony, nieco tajemniczy [t.35–38]. Po nim zaś odzywają się nieoczekiwane tu tony heroiczne, jakby przywoływane z oddali, by nagle urosnąć w potęgę [t.47–52]. Zadziwienie towarzyszy do końca tej zapisanej w nutach improwizacji. Do dalszych jej momentów prowadzą dwa takty modulacji przedziwnej, wahającej się przy szukaniu drogi [t.59–61].
„Drugie Impromptu, może kiepskie – jeszcze sam nie wiem, bo za świeże” – donosił Chopin Julianowi Fontanie późną jesienią roku 1839. I następuje tak charakterystyczna dla Chopina refleksja ironiczno–sceptyczna ubrana w ciąg kalamburów: „A dobrze by było – pisał – żeby nie bardzo ordowskie [było] albo zimmermannowskie, albo karsko–końskie (?), albo sowińskie, albo inno–zwierzęce było (wszystko to aluzje do nazwisk kompozytorów paryskiej muzyki salonowej), boby mi, podług mojej rachuby, 800 franków przynieść mogło...”