Tuż po „trzepoczącej” muzyce Etiudy Ges-dur wkracza ton nowy, krańcowo odmienny, by panować niepodzielnie już do końca zbioru: ton powagi, o rysach patetycznych i monumentalnych.
Etiuda dziesiąta, h-moll – ze względu na swą fakturę zwana „oktawową” – uderza słuchacza głośnością i mocą niespotykaną. Triole podwójnych oktaw, cwałując ruchem chromatycznym i w unisonie, eksponują wolumen brzmienia, jakiego nie znał fortepian. Jachimecki usłyszał w tej muzyce „huragan grożący śmiercią i zniszczeniem”, Niecks – „samo piekło”.