Nokturn e–moll, wydany po śmierci kompozytora przez Juliana Fontanę, został przez niego uznany za utwór pochodzący z czasów młodości Chopina, z roku 1827. Datę tę przyjęto jako niepodważalną. Jednak już Zdzisław Jachimecki zadziwił się nad nokturnem, nad jego „zachwycającym brzmieniem”. Przyjmując pewność datowania, swoją konkluzję wyrazić więc mógł jedynie stwierdzeniem, iż mamy przed sobą „wyraźną zapowiedź przyszłego arcymistrza nokturnów”. I dalej, że zakończenie nokturnu „brzmi jak proroctwo genialnego Nokturnu cis–moll”.
Tadeusz Zieliński odważył się poddać w wątpliwość datowanie Fontany, rozważając, czy nie chodzi wręcz o ostatni z nokturnów, z nieznanych powodów niewydany, a swoją dojrzałością emocjonalną i doskonałością warsztatu wskazujący raczej na lata ostatnie.
Rodzi się pokusa, by tę hipotezę, to przypuszczenie, poprzeć dalszymi znakami zapytania, wobec przyjętej dotychczas daty. Wsłuchanie się w Nokturn e–moll i rozeznanie jego formy pozwala stwierdzić, iż jest on pod paroma względami podobny do Nokturnu Es–dur op. 55 nr 2, wydanego przez Chopina w roku 1844. Oba zostały wyrażone poprzez unikalną dla nokturnów formę dwufazową, w której druga faza stanowi jedynie wzmocnienie pierwszej. W obu kantylena melodii płynie ponad równomiernym trójkowym rytmem akompaniamentu. Również w obu nokturnach, w ich drugiej fazie, następuje przemiana płynnej melodii we wzburzony, ekspresywnie zdobiony pasażami i trylami recytatyw.
Rodzi się pytanie: dlaczego Chopin Nokturnu e–moll nie wydał? Odpowiedź zdaje się być oczywista. Jakkolwiek posiada on niezaprzeczalne zalety, znane i uznane przez pianistów i chopinologów, to jednak nie dorównuje Nokturnowi Es–dur. To po pierwsze. Po drugie zaś: jest zbyt do niego podobny pod wieloma względami. Choć nie pod wszystkimi. Jest od tamtego z pewnością bardziej nostalgiczny, pisany z mniejszym dystansem i, jak to określił Jachimecki: odbija „melancholijny stan duszy”.