Muzyka jest zazdrosnym bóstwem


10.10.2015

Muzykiem nie można się stać z dnia na dzień. To proces, który wymaga czasu i nie zawsze kończy się sukcesem.

„Talent to podstawa”, przekonuje mnie Nelson Goerner. I choć talent nie jest gwarantem sukcesu, dzięki niemu pianista wyraża swą duszę, grając na fortepianie. „Doskonały pianista umie właściwie wykorzystać swój talent. To wymaga ćwiczeń, które pomogą mu przełożyć myśli i pragnienia na język muzyki”. Może więc przydałby się akuszer tego procesu? Z nauczycielami jest jednak gorzej, przekonuje mnie argentyński pianista. „Na świecie jest niewielu prawdziwych mistrzów fortepianu, którzy byliby zainteresowani czymś więcej niż prowadzeniem kursów. A mistrz powinien przede wszystkim kształtować osobowość ucznia”. Nelson Goerner szuka właśnie osobowości na Konkursie Chopinowskim. 

Tempo życia i nastawienie na sukces nie sprzyja rozwijaniu osobowości. „Dziś wszystko musi się dziać szybko. Także kariera powinna rozwijać się błyskawicznie. Najlepiej, żeby pianista był od razu gotowy do grania koncertów i wydawania płyt. A przecież muzykiem nie można się stać z dnia na dzień!”. To proces, który wymaga czasu i nie zawsze kończy się sukcesem. Podobnie jak udział w konkursie. Tylko najbardziej wytrwali artyści, którzy będą mieli siłę, by zmierzyć się z własnym wnętrzem, osiągną mistrzostwo. „Czas”, powtarza Nelson Goerner, „czas  i właściwy trening” – oto, czego potrzeba artyście. Muzyka jest zazdrosnym bóstwem, dlatego „pianista musi skupić się na niej bez reszty. Co wymaga poświęcenia i oddania”.

Patrząc na rzecz z perspektywy, Goerner dostrzega, że miał szczęście do wielkich mistrzów. Wymienia troje argentyńskich profesorów. Szczególnie wiele zawdzięcza ostatniej z nich, Carmen Scalcione. „Zawsze byłem w dobrych rękach. Profesorzy potrafili wskazać mi właściwą drogę. Na lekcjach nigdy nie rozmawialiśmy o karierze, tylko o muzyce”. Świat stanął przed Goernerem otworem, kiedy poznał Marthę Argerich. To jedna z pianistek, którą szczerze podziwia. „Nie mogę powiedzieć, że czegoś nauczyła mnie wprost, bo Martha nie daje lekcji. Ale jej interpretacje tak głęboko zapadają w pamięć i robią na mnie tak wielkie wrażenie, że w tym sensie wiele się od niej uczę”. Wymienia też innych wybitnych pianistów, jak Radu Lupu i Grigorij  Sokołow. Nawet jeśli ich interpretacje są zupełnie sprzeczne z  jego intuicją, ukryta za nimi głęboka refleksja wystarczy mu za naukę. „Uczę się za każdym razem, kiedy słucham gry wielkiego artysty. Czy to jest Martha, czy ktokolwiek inny”.

Nelson Goerner nie może się nadziwić, do jakich zabiegów muszą się dziś uciekać młodzi pianiści, by zyskać rozgłos. Marketing muzyczny jest mu zupełnie obcy. „Budowanie wizerunku zabiera bardzo dużo czasu, który muzyk powinien przeznaczyć na ćwiczenie. To nie reklama jest dźwignią kariery, tylko ciężka praca ” – przekonuje Goerner. Sukces odnoszą jedynie ci, którzy umieją mówić własnym głosem. I wiedzą, co chcą przekazać. A to również wymaga czasu. Oraz wiary w siebie.

Osobowości nie da się podrobić. „Wykonanie można powtórzyć, albo skopiować, osobowość jest unikalna”. Dlatego Goerner w Warszawie stawia na osobowości. Pianiści muszą wiedzieć, po co biorą udział w konkursie: „przyjechali, by udowodnić sobie samym, że są najlepsi? A może chcą wygrać, by zyskać rozgłos i gwarancję występów? Nie tędy droga”. Zwycięży ten, kto okaże się sługą muzyki. Bo to ona jest najważniejsza. „Pianista ma do przekazania szczególną treść. Publiczność może go nie znać, więc nie wie, czy warto przychodzić na jego koncerty. W tym sensie konkursy pomagają młodym artystom dotrzeć do słuchaczy”. Przesłuchania każdego etapu trzeba traktować jak koncert. Zdaniem Goernera, cała uwaga pianisty musi być skupiona wyłącznie na tym. Może dlatego sam nie pamięta innych uczestników Konkursu, w którym brał udział w 1995 roku. „Byłem skoncentrowany tylko na swoim występie i próbowałem usunąć z głowy myśl o rywalizacji”.  Do dziś za to świetnie pamięta poszczególne etapy - wyjście na scenę, występ, oklaski i reakcję sali. Publiczność bardzo go polubiła, dlatego fakt, że nie znalazł się wśród finalistów, zasmuciła wielu słuchaczy. „Mnie też”, przyznaje Goerner. „Choć wynik konkursu nie był najważniejszy. Liczy się to, że od dwudziestu lat regularnie przyjeżdżam do Warszawy i do Polski. Słuchacze gorąco oklaskują moje występy, za co jestem jej ogromnie wdzięczny, za każdym razem. To najwspanialsza nagroda, jaką otrzymałem na Konkursie Chopinowskim – wierna publiczność”.  Wtedy też poznał ludzi, z którymi przyjaźni się do dziś. „Te relacje i kontakt ze słuchaczami to więcej niż laur konkursowy”.

Barbara Schabowska

 

Artykuł z Gońca Chopinowskiego

X
Zaloguj się, aby móc dodawać do ulubionych.