Szczęście do Chopina


20.10.2015

„Po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką w otoczeniu przyrody”, wspomina Dang Thai Son. Urodził się w czasie wojny w Wietnamie, jego rodzina została ewakuowana z miasta. „To nie były łatwe czasy”, zaznacza pianista, podkreśla jednak, jak niezwykłym przeżyciem było dlań obcowanie z nokturnami i mazurkami Chopina granymi przez matkę wśród wieczornej ciszy w górach. Z dala od cywilizacji, bez możliwości doskonalenia techniki, rozwijał coś równie cennego – wrażliwość.

Szybko nadrobił zaległości. Jako 19-latek trafił do Konserwatorium w Moskwie, gdzie dostał się do klasy Władimira Natansona. „To był wówczas najstarszy wykładowca uczelni. Jako jedyny wywodził się jeszcze ze starej szkoły rosyjskiej, mającej korzenie w romantyzmie, przykładającej wielką wagę do piękna brzmienia”. To Natanson nauczył Dang Thai Sona „solidnych podstaw i pokazał, jak być poetą fortepianu”.
Udział w Konkursie Chopinowskim był spełnieniem marzeń Danga. „Pragnąłem złożyć hołd Chopinowi, występując w jego ojczyźnie. Nie myślałem w ogóle o nagrodach. Moje zgłoszenie składało się z kartki papieru z dwiema linijkami tekstu: „Urodzony w 1958 roku w Hanoi, student Konserwatorium Moskiewskiego”. Ani słowa o nagrodach i działalności koncertowej. „Bo ja nigdy wcześniej nie występowałem. Wszystko było dla mnie nowe”.

Nie spodziewał się, że przejdzie do finału Konkursu. Nie miał nawet odpowiedniego stroju. „Przez pierwsze trzy etapy występowałem w zwykłej marynarce. Kiedy się okazało, że mam przed sobą występ z orkiestrą w etapie finałowym, którego atmosfera jest bardzo podniosła, zdałem sobie sprawę, że nie mam się w co ubrać. Wpadłem w panikę. Z pomocą przyszło mi Towarzystwo im. Fryderyka Chopina. Pewna pani poszła ze mną na miasto, żeby kupić mi garnitur. W sklepach był niewielki wybór, co gorsza, byłem wtedy tak szczupły, że nie mogliśmy znaleźć żadnego stroju, który by na mnie pasował. Skończyło się na tym, że krawiec w ciągu doby uszył mi garnitur na miarę. Byłem bardzo szczęśliwy”.

Konkurs Chopinowski w 1980 roku przeszedł do historii nie tylko dlatego, że laur po raz pierwszy zdobył pianista z Azji. Wszyscy pamiętają protest Marthy Argerich przeciwko konserwatyzmowi pozostałych jurorów, którzy nie dopuścili do finału Ivo Pogorelicha. Kiedy Dang Thai Son sięga pamięcią do tamtej epoki i wspomina swoje ówczesne interpretacje chopinowskie, dochodzi do wniosku, że „były czyste, niewinne, poetyckie. Dopiero później stały się bardziej intensywne i dramatyczne”.

Trzeba zgłębić wiele kwestii, by zrozumieć muzykę Chopina. „Z punktu widzenia pianistycznego, technicznego, są to brzmienie, technika, śpiewność. Muzyka Chopina to poezja na fortepian. Szczególną rolę odgrywa posługiwanie się pedałami. To bardzo ważny element w muzyce tego kompozytora, nadający jej niepowtarzalne brzmienie”. Czy wietnamski pianista odnalazł klucz do dzieła polskiego kompozytora? „Nie wystarczy nienaganna technika ani umiejętność wydobycia śpiewnego tonu. Trzeba też wgłębić się w osobowość i życiorys Chopina, poznać okoliczności, w których żył i tworzył. To pozwala wyostrzyć intuicję, co przekłada się na szczęśliwe wybory interpretacyjne. Nie można grać Chopina tak, jak gra się Brahmsa – którego muzyka jest znacznie bardziej krzepka, cięższa i gęstsza. Kiedy pianista wie, że kompozytor od dzieciństwa był delikatny, wtedy umiejętniej dobiera brzmienia i skuteczniej nadaje interpretacjom rys chopinowskiej autentyczności.

Zdaniem Danga udział w Konkursie jest dobrym sposobem na umożliwienie młodym pianistom rozpoczęcia kariery i zdobycie doświadczenia. Dla niego był to moment przełomowy. Teraz, kiedy sam ocenia innych pianistów i słucha ich podczas wielogodzinnych sesji, próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie: „Czy chciałbym potem pójść na ich koncert?”.

Uważa, że miał szczęście do Chopina. Duży wpływ wywarły na niego nagrania legendarnych chopinistów. Jeszcze w Wietnamie, gdzie dostęp do nagrań i partytur był bardzo trudny, słuchał płyt z muzyką Chopina w interpretacjach polskich pianistów. „W 1970 roku moja matka była gościem na Konkursie. Przywiozła z Polski pełne wydanie nagrań muzyki Chopina, między innymi w wykonaniach Jana Ekiera, Haliny Czerny-Stefańskiej i Reginy Smendzianki. Słuchałem ich dniami i nocami”. Tradycyjne interpretacje były dla niego punktem wyjścia. Później, już w Moskwie, zetknął się z ujęciami dwóch wybitnych, choć skrajnie odmiennych chopinistów, Vladimira Horowitza i Artura Rubinsteina. „Kiedy byłem już w pełni ukształtowanym pianistą, zakochałem się w sztuce Alfreda Cortot. Ogromne wrażenie robiło na mnie jego rubato. Dziś czuję swobodę artystyczną, mam otwarty umysł. Jedyne, o czym marzę, to osiągnąć szczyt swoich możliwości”.

Klaudia Baranowska, Polskie Radio, Program 2

Artykuł z Gońca Chopinowskiego (nr 17)

Powiązane materiały:

X
Zaloguj się, aby móc dodawać do ulubionych.